18
0

Miłość, zanim się pojawi, nigdy nie zapyta czy może, czy jej chcesz.

Znali się od dzieciństwa. Od zawsze, jak to się mówi. Mieszkali naprzeciwko siebie, najpierw budowali razem zamki z piasku, zbierali kijanki do słoika, śmiali się na widok małych piesków i cieszyli kiedy przychodziło lato. On był trzy lata starszy. Przynosił jej opatrunki i biegł do zimnej wody, kiedy się przewróciła na beton podczas uciekania przed swoim psem. Opowiadał, jak to będzie, kiedy ona też pójdzie do szkoły i dostanie od rodziców tytę.

Ona chwaliła się przed koleżankami, że ma starszego kolegę, od którego wie już wszystko wcześniej. Czasem ją odprowadzał po szkole i kupował lizaki z drobnych odłożonych w skarbonce. Bronił przed złośliwymi koleżankami. Ona patrzyła na niego z podziwem i szczerością. Kiedy nauczyła się pisać, podekscytowana podarowała mu pierwszą kartkę urodzinową. Powtarzała, że go bardzo lubi, a on odpowiadał jej tym samym.

Dorastali. Ciągle wspólnie, a jednak coraz bardziej obok. Ale wciąż o sobie pamiętali. Spotykali się w urodziny, ferie, wakacje i na imprezach. Poznali niektórych swoich znajomych. Kiedy wszystko się waliło, pisali do siebie, a kilkanaście minut później byli obok siebie. On wycierał jej łzy za każdym razem, gdy płakała po nieudanym związku. Ona mówila, że jest najwspanialszym mężczyzną na świecie i żadna byle jaka na niego nie zasługiwała. On jej słuchał, wpatrując się w jej oczy i dostrzegał to, co kiedyś dla Niego nie istniało. Widział piękne, długie ciemne włosy, śliczną twarz i czasem schodził wzrokiem na usta i niżej. Ona niczego nie zauważała, choć zawsze była uważana za bardzo inteligentną.

Ich rozmowy były coraz bardziej dorosłe, śmiałe, a później dwuznaczne. Ona się z tego śmiała. Najpiękniej jak potrafi się śmiać dziewczyna. A on coraz częściej patrzył na Nią, kiedy się odwracała; myślał, kiedy Jej nie było, zazdrościł tym, którzy mieli Ją na co dzień.

Zaczął jej o tym mówić. Tak po prostu, w żartach, bez kontroli, bez pokrycia. Było Jej miło. Gdy się rozstawali, wracała do własnego życia.

Nikt nie wiedział, kiedy był ten moment. Ten pstryk. Kiedy wyszła od Niego, minął czas, a Ona znów pomyślała o Nim. Zastanowiła się, co się zmieniła. Później zastanawiała się na tym coraz częściej i dłużej. Zasypiała z Jego imieniem na ustach, ale nigdy nie odważyła się pomyśleć, że mógłby dla Niej znaczyć coś więcej. Rozsądek Jej na to nie pozwalał.

On był odważniejszy. Kiedyś po kilku drinkach i tańcach po prostu ją pocałował. Zapomnieli o tym. Zaczął mówić jej wprost, że mu się podoba, bał się samego siebie – tego, że zaczynało mu zależeć, ona mu nie wierzyła. Bała się. Kiedy posunął się dalej, przestała się bać. Nie mogła zmarnować takiej szansy od losu. Przecież zawsze marzyła o tym, żeby być z kimś, kto był jej najlepszym przyjacielem.

Przez kilka tygodni cieszyli się sobą jak nikt inny. Modlili się o przyszłość. On był dumny, że ma najwspanialszą dziewczynę, koledzy mu zazdrościli. Ona była szczęśliwa, po raz pierwszy czuła się naprawdę ważna i jedyna. Była dla Niego zawsze, kiedy tego potrzebował. Wspierała, kiedy oblewał egzaminy, podziwiała, kiedy szedł do swojej pierwszej pracy, piekła najlepsze urodzinowe muffinki, całowała jak żadna inna, wyglądała idealnie wieczorem kiedy się kochali i jeszcze idealniej rano kiedy patrzyli sobie w oczy bez słów. On rozmawiał z nią o wszystkim, słuchał, wspominał, powtarzał, że kocha, nie żałował dla Niej swojego czasu i pieniędzy, pisał i tęsknił.

Zawsze mówili, że nic nie jest na zawsze, a w życiu za wszystko się płaci. Zapomnieli o tym na chwilę będąc ze sobą. Ale los szybko im o tym przypomniał.

On wyjechał. Poznał nowych ludzi. Był samotny. Pisał do niej codziennie, że odlicza dni do powrotu. Ona mu ufała i tęskniła tak samo. Nie wytrzymał. Popełnił jeden błąd, kolejny. Całe dawne uczucie umierało w Nim za każdym kolejnym razem coraz bardziej. Dziwił się sobie, jak mógł kiedyś Ją tak kochać. Był zły na siebie, że nic nie czuje do dziewczyny, która dała mu najwięcej. Nie panował nad sobą, nie był tym, kim kiedyś. Wierzył, że kiedy się zobacza, to wróci. Wszystko, co złe, magicznie się wykasuje. Tak się nie stało. Ona nie wiedziała, o co chodzi. Dawała mu czas. Nieskończenie dużo czasu. Oddalali się od siebie. Żaden z nich nie zawalczyło. Rozstali się w milczeniu. On odszedł, przestał się odzywać, zostawił przeszłość za sobą. Ona obudziła się sama ze swoją rozpaczą. Ze złamanym sercem, mokrą od łez poduszką i pustką w oczach. Zakochała się w nim bardziej niż kiedykolwiek przypuszczała, że będzie w stanie nawet go lubić. Nie zapanowała nad tym, nad czym zawsze miała największą kontrolę. Wiele razy się żegnała, i żegnali Ją. Żałowała i myślała. Ale liczyła się z tym. Tym razem było inaczej. Tym razem ten, który był na stałe, ten, który miał ją chronić do końca i jeszcze dłużej, był tym, który skrzywdził Ją najbardziej. Tylko dlatego, że na tamte parę chwil udało mu się skraść jej zaufanie. Tylko dlatego, że pozwoliła sobie Go pokochać.