20
1

Dlaczego czujemy, że życie nie gra z nami fair?

Martyna spotykała się z kilkoma facetami. Z żadnym nie wytrwała dłużej niż trzy miesiące. Była ładna, ślicznie się śmiała, pracowała jako pielęgniarka w szpitalu, a wieczorami czytała książki i spotykała się ze znajomymi. Była duszą towarzystwa, nie było nikogo, kto by się przy niej nie uśmiechał. Czarowała mężczyzn. Ale jak to z czarami bywa, często szybko pryskają.

Kiedyś wybrała się do nowego pubu na drinka z koleżankami z pracy. Poznała go. Klasycznie wysokiego, przystojnego, pewnego siebie z błyskiem w oku. Odprowadził ją wtedy do domu. Później zrobił to parę kolejnych razy. Był miły, szarmancki, miał poczucie humoru, dużo do powiedzenia i umiał słuchać. Ale miał też to, co ją pociągało – diabła w oczach, pewność siebie i wiedział, czego chce. Ideał? Ideał. Wiedziała to, widziała i czuła. Pierwszy raz. Nie popłynęła. Dlaczego? Przecież każdy poprzedni do tej pory ją krzywdził, żaden nie był tym, który by się zaangażował. Żaden nie był tym, którego sobie wymarzyła i który kochał ją szczerze w jednej osobie. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej?, pomyślała. I odpuściła. Wyciszyła kontakt, wycofała się.

 

***

Paweł był najstarszy z trójki swojego rodzeństwa. Dwie młodsze, wiecznie beztroskie, głodne życia siostry. Rodzice przeżywali z nimi „siedem światów”, jak zwykli mawiać. Lubiły się bawić. Nie wracać do domu na noc, nie odbierać telefonu, wagarować i palić papierosy za rogiem. To Paweł miał być tym odpowiedzialnym. Tym, który daje przykład. Robił to. Za każdym kolejnym razem dostając coraz większe wymagania, bo przecież „tylko on może sobie jeszcze z nimi poradzić”.

Pewnego popołudnia złamał się, samemu potrzebując pomocy. Zwrócił się do rodziców o pożyczkę. Pieniądze naprawdę były mu potrzebne, a w tak krótkim czasie nie zdążyłby ich wypracować. Wiedział, że rodzice mają tyle, a nawet kilka razy więcej. Usłyszał odmowę. Dwójka dzieci z problemami wystarczy. Skoro one nie są w stanie wzbudzić ich zaufania, to dlaczego on by miał? Toż to ta sama krew! Nie załamał się. Po prostu się zawiódł. Na kimś, kto powinien pomóc i zaufać. Komuś, kto na to zasługiwał. Ale kto został oceniany przez pryzmat zachowania sióstr.

***

Takie przykłady można mnożyć. Oceniamy na podstawie własnych doświadczeń, tego, co przeżyliśmy. Bo niby jak inaczej mielibyśmy to robić? Kształtuje nas całe środowisko – ze wszystkimi jego składowymi, elementami i zdarzeniami – w którym przyszło nam żyć. Ile razy zazdrościmy, mamy pretensje do całego świata o to, że przytrafia nam się coś złego, na co nie zasłużyliśmy? A te wszystkie dobre rzeczy? Kto z nas tak szczerze sam przed sobą powie, że na nie zasłużył? Boli nas okropnie ta niesprawiedliwość. A to dlatego, że źle ją definiujemy. Sprawiedliwość to nie dla każdego po równo, tak samo i to samo. Sprawiedliwość tutaj na ziemi to trochę random. To nie to utopijne pojęcie. To przyjmowanie tego, co przynosi nam los, w zamian za przebaczenie za nasze własne małe niesprawiedliwości wymierzone w innych.

Moment, w którym ty jesteś niżej,  to ten, w którym ktoś inny na tym korzysta. Na twojej naiwności, niewiedzy albo braku doświadczenia. Ale dzięki temu Ty je zdobywasz. I nastepnym razem to Ty jesteś tym, który korzysta, a nie tym, który traci.

Nie warto stawiać się ciągle w roli ofiary. Musi istnieć równowaga, gdzie nic nie przychodzi za darmo i nic nie odchodzi bez powodu. To naturalne zależności. Bo całe życie płacimy za błędy innych. A oni za nasze.

  • Anonim

    Rucham psa jak sra XDDDDDDD