21
0

Czy warto się poddawać i kiedy?

Czy wszystko stracone? Czy to już ten moment, kiedy trzeba machnąć ręką i odpuścić czy może właśnie ten, w którym masz się zerwać na równe nogi i zawalczyć? Żadna z tych opcji nie wydaje się być właściwa, a jednocześnie zrezygnowanie z którejkolwiek niesie duże ryzyko. Duże ryzyko straty honoru albo duże ryzyko straty. Bierzesz do ręki telefon, wybierasz numery przyjaciół, opowiadasz swoją historię, radzisz się, bijesz się z własnymi myślami, śnisz o możliwych rozwiązaniach i nic nie przybliża Cię do ostatecznej decyzji. Znasz to? Ja też. Twój kolega z ławki, koleżanka z pracy i starsza pani mijana na ulicy też. Bo to normalne. Normalne, kiedy Ci na czymś zależy. Chcesz podjąć najlepszą decyzję , nie myśląc o tym, że taka nie istnieje. Każdy wybór niesie za sobą pewną nauke, pewną stratę i pewien zysk. Kluczem do niego jest odpowiedź na to, w co wierzysz, czego chcesz i co jest dla ciebie najważniejsze.

Tak, możesz popełnić błąd. Zagrać o coś i skończyć żałośnie. Możesz z tego zrezygnować, kiedy inni będą krytykowali taką decyzję, twierdząc, że coś tracisz. Ale tak naprawdę tylko ty wiesz, czy tracisz. Staranie się o poznanie samego siebie i tego, jak chciałoby się żyć, to najlepsze co można w tej sytuacji zrobić. Pójście za ciosem, za pierwszą myślą, za tym, czego totalnie najzwyczajniej w świecie CHCESZ.

I naprawdę nie ma ludzi, którzy odpuścili, bo się za bardzo bali. Odpuścili, bo nie było to dla nich wystarczająco ważne. Było, ale nie na tyle. Być może nawet sami o tym nie wiedzieli. Ale jeśli coś jest tym, co „musisz mieć”, to po prostu za tym pójdziesz.

Przypomnij sobie, jak byłeś młodszy, a w sklepach pojawiała się najnowsza wersja twojej ulubionej gry, na którą czekałeś od kilku miesięcy. Błagałeś rodziców, przysięgając na wszystko – że będziesz grzeczny, niesprawiający problemów i wysprzątasz cały dom w dwa dni, a na najbliższą impreze też w sumie nie musisz iść – tylko po to, żeby się zgodzili ją kupić.

Przypomnij sobie, jak byłaś młodsza i zakochana. Modliłaś się do Boga, obiecując poprawę każdej swojej wady, żeby tylko On pomógł Ci zbliżyć się do tego chłopaka.

Dlaczego? Bo chciałeś tę grę. Bo chciałaś z nim być. Bo czuliście, że to jest to. Nie było pytania kolegi o radę, czy na pewno wypada prosić rodziców. Nie było pytania przyjaciółki o radę, czy on jest dla ciebie wystarczająco przystojny i czy na pewno do siebie pasujecie. Było marzenie i była droga do niego. Nic więcej.