28
0

Kiedy przestaniesz tęsknić?

Jak właśnie wracasz z lotniska, na które odprowadziłeś kogoś bliskiego, to tęsknisz. Jak wracasz z udanego wyjazdu ze świetnymi ludźmi, to tęsknisz. Zostawiasz, zmieniasz drogę, odchodzisz od czegoś -tęsknisz. Większość zmian niesie za sobą tęsknotę, pod warunkiem, że byliśmy całkiem zadowoleni z poprzedniego stanu rzeczy. I jest to normalne. Wiemy o tym, dajemy sobie czas, żyjemy dalej, a to uczucie tęsknienia po prostu przechodzi. Jak to się ładnie mówi.
Problem jest wtedy, kiedy mija kolejny miesiąc, a Tobie nie przechodzi. Nie tyczy się to tylko związków, ale myślę, że to najbardziej klasyczny przykład. Nadal wspominasz, kojarzysz przy określonych sytuacjach, myślisz przed snem i szukasz podobnych do Niego albo do Niej. Najzwyczajniej w świecie Ty tę tęsknotę pielęgnujesz. I to jedyny czynnik, który nie pozwala Ci zapomnieć. Żaden inny. Bo wiadomo, że wszystko – dosłownie wszystko – o co nie dbamy, zanika. Psuje się. Zdrowie, uroda, relacje, wiedza, umiejętności sportowe, muzyczne. Po prostu wszystko, co chcemy zachować, musimy pielęgnować i się starać. Innej rady nie ma. Tęsknoty chcemy się pozbyć.
Wiem, że wspomnienia i sentymenty to nic złego. Ale jeśli zatruwają nam życie i dominują nasze myśli, to robią się niebezpieczne dla naszej przyszłości. Nikt, kto porównuje wszystko do tego, co było, kto grzebie z żalem w przeszłości, nie pójdzie całkowicie do przodu. Nie zacznie żyć normalnie, w pełni.
Sądzę, że problem tkwi w umyśle. I kluczem do sukcesu jest usiąść na spokojnie samemu za sobą i sobie go uświadomić. Nasze przyzwyczajenie, które rodzi całą tęsknotę i jakieś kurczowe trzymanie się tego, co było. No bo… tak szczerze, za czym tęsknisz?

Za tym jak szliście do kina na jeden z tych filmów, który teraz możesz iść ze znajomymi?
Za wspólnym gotowaniem obiadu, na który marnowaliście dodatkową godzinę czasu przez wygłupy.
Za spojrzeniami w oczy z rana, za tym jak Cię dotykał, za tym jak zawsze na telefonie czekała wiadomość od Niego.
Jak mówił „tylko Ty i nikt więcej”, obiecywał i przyjeżdżał po Ciebie do pracy.
Za zaplanowanym weekendem, który razem spędzicie. Poczuciem poukładanego, sensownego życia.

Tęsknisz za tym, jak się czułaś. Za kimś, kto był blisko. Za kimś, kto wartościował Twój dzień. Za tym, czego potrzebujemy jako ludzie. I za tym, co najłatwiej się dostaje dzieląc z życie z inną osobą. Ale jednocześnie za rzeczami, które w żaden sposób nie są niezwykłe i łatwe do zastąpienia czym innym. Masz mnóstwo możliwości do wypełnienia swojego czasu, który może być o wiele bardziej ciekawy i totalnie nie gorszy. Jedyne, czego Ci brakuje, to kogoś, kto jest tym czynnikiem w Twoim życiu, który codziennie rano nastawia Cię na myślenie „Tak, to ma sens. Liczę się dla kogoś.”

Taka tęsknota jest, wbrew pozorom, egoistyczna. Pokazuje, jak bardzo nie radzimy sobie sami za soba. Jest przedmiotowym traktowaniem drugiej osoby, której się dosłownie uczepiliśmy by była tą, która swoją obecnością wyleczy nas z naszych własnych kompleksów, małych nudów, bezsensów i smutków.

Wiem, że są dobre relacje, silne przyjaźnie, ale to inna para kaloszy. Większość tęsknot to uzależnienia, złe przyzwyczajenia, próby odnalezienia swojej wartości poprzez opinię drugiej osoby. Przywiązanie do stanu, w którym ktoś jest. Ktoś, kto daje nam poczucie ważności i przynależności, a my dajemy to jemu. To istotne, ludzkie, normalne. Wiem o tym. Ale jednocześnie toksyczne, jeśli na tym opiera się relacja – a jeszcze bardziej jeśli to jedyny powód, dla którego nie umiemy z niej wyjść. Czyli tak silna potrzeba docenienia przez kogoś innego, kto przez dał nadzieję, że może być tą osobą, która stworzy nam sens. Ale tak nie będzie. Nikt oprócz nas sensu nie stworzy, nie pokaże nam go, nie udowodni, może jedynie go z nami dzielić. Ale coś, co chce się dzielić, najpierw trzeba mieć samemu.

Bo jak włączamy szczerość wobec samego siebie, to rzadko kiedy myślimy, że naprawdę zależy nam, żeby on był szczęśliwy, żeby wspierać, dawać od siebie. Mówimy o tym tak pięknie, piszemy, ubierając zwykłe rzeczy w wielkie słowa, krótkie znajomości w nieskończone przyjaźnie, drobne myśli w trwała obietnice, a płytkie uczucia w wielkie miłości, podczas gdy tak naprawdę oszukujemy samych siebie, rozpamiętując w rzeczywistości czasy, w których ktoś zabierał od nas samotność.

Dlatego zawalczmy o to, by móc powiedzieć: „Chcę Cię.” Bez konieczności dodania: „Potrzebuję Cię.” Bo miłość jest wtedy, kiedy kogoś chcesz mimo że go nie potrzebujesz. Kiedy nie wracasz, bo tęsknisz, ale dlatego, że kochasz i wiesz, co to znaczy.