Jak byłam młodsza, układałam sobie wizje szczęśliwego, idealnego życia, które chce mieć. Kto z nas nie? Byłam w nim dorosła, odpowiedzialna, niezależna. Był tam pies ulubionej rasy, idealny mąż, piękny dom i kwitnący ogród. No, mniej więcej. Myślałam, że życie to odhaczenie jak najszybciej po kolei każdego z tych punktów, by móc dotrzeć do tej perfekcji i na tym zakończyć.
Teraz wiem, że to bieg jest tym szczęściem. Taki, w którym trenujesz wytrwałość i wcale nie czekasz na przerwę, a na to aż ona się skończy i będziesz mógł biec dalej.
Myślałam, że rzeczy dzielą się na lepsze i gorsze. Wyższe i niższe. Imponowało mi to, co wyżej, dalej, co wydawało się z górnej półki. Jak buty, które są drogie tylko ze względu na markę.
Ale to nie to. Jak mówisz, że nikt nie ma prawa wtrącać się do Twojego życia, że robisz, co chcesz i wszystko Ci wolno, to paradoksalnie jesteś więźniem własnej przekory i złej dumy. Tak naprawdę to w tym momencie, w którym wyrywasz się spod skrzydeł rodziców wbrew własnej dojrzałości rzucasz sobie kłody pod nogi.
Kiedy po raz pierwszy się okłamałeś?
Myślisz, że jesteś dorosły, że Ci się udało, możesz iść i wykrzyczeć wszystkim, że już nikogo nie potrzebujesz.
Możesz wyjąć fajkę z torebki i zapalić.
Możesz iść na imprezę do najlepszego klubu w mieście, wrócić o 4 nad rano i przypieczętować to dwoma finalnymi szotami w domu.
Możesz oszukać najbliższych i dobrze na tym wyjść.
Możesz wszystko. Tylko nie wszystko jest tego warte.
Wolność to nie brak kogoś, kto odciąga Twoje ręce od rozgrzanej kuchenki i pyta, o której wrócisz. Wolność to odpowiedzialność za siebie i za innych. To ukształtowane zdanie i pewność, że Twoje zasady, którym się podporządkowujesz, nie zawiodą.
Wiedza, że nie musisz niczego robić ani nie musisz z niczego rezygnować, po to, żeby komuś coś udowodnić. Po to, by być w jego oczach tym „człowiekiem z górnej półki”.
Wolność to siła swojego charakteru, bez okłamywania własnych morali.
I wreszcie to brak strachu, że musisz być albo mieć cokolwiek, o czym kiedyś myślałeś albo co ktoś Ci powiedział.
„Musisz wiedzieć o co ze mną chcesz grać”.
Dokładnie tak. Musisz wiedzieć, o co chcesz grać. Chcesz iść na psychologię, zrobić doktorat, pomagać ludziom i spędzać wieczory na zgłębianiu ludzkiej psychiki? Zrób to. Masz ochotę rzucić studia, wyjść za mąż w wieku 19 lat, wiesz, że jesteś w stanie wziąć za kogoś odpowiedzialność. Może tak? Co znaczy to, że ktoś Ci kiedyś powiedział, że to za wcześnie?
Wiesz, że dwa najbliższe miesiące chcesz poświęcić na przygotowanie do zawodów i nie będziesz miała czasu? Nie miej czasu i nie rezygnuj z tego dla Niego.
Możesz iść na mechatronikę, być korpoczłowiekiem i szpanować wszystkim, co zdobędziesz. Być dla ludzi na każde zawołanie. Mieć tzw. skarby tego świata i różnie rozumianą sławę. Możesz, dasz radę. Ale czy robiąc to będziesz się czuł wolny? Czy będziesz się budził każdego dnia ze świadomością spełniania swoich własnych oczekiwań, będziesz potrafił być szczęśliwy i spełniony bez uznania i obecności innych? Czy faktycznie to wszystko będzie Twoje? Czy być może jedynie wypracowane Twoimi rękami, ale należące do wszystkich wokół, którzy to oceniają.
Wolność to stuprocentowa świadomość, że to jakiego siebie tworzysz jest całkowicie Twoją decyzją, zgodną z tym, co chcesz reprezentować – i nie ma tu miejsca na wyjątki i ustępstwa tylko po to, by być Kimś. Kimś dla tego świata, ale nikim dla samego siebie.
W szklanej kuli na biurku mojego taty mieszkał pingwin ubrany w szalik w czerwono-białe paski. Kiedy byłam malutka, tata sadzał mnie sobie na kolanach i sięgał po śnieżną kulę. Obracał ją, a gdy cały śnieg zebrał się u góry, szybko przekręcał. Patrzyliśmy oboje na płatki padające powoli wokół pingwina. Pingwin jest tam sam, myślałam, i martwiłam się o niego. Kiedy powiedziałam o tym tacie , stwierdził: ,,Nie martw się, Susie; ma miłe życie. Jest uwięziony w idealnym świecie”.
~A. Sebold, „Nostalgia anioła”