stop
7

Jechałam za szybko, mijając znak „Still not too late”

Jest takie powiedzenie:

It’s funny how, day by day, nothing changes, but when you look back, everything is different.”

Istnieje też często fałszywe przekonanie, że na coś jest za późno. Dla jednych jest to nauka języka obcego albo programowania, rozpoczęcia diety i zdrowego stylu życia, dla innych znalezienia partnera życiowego, naprawienie swoich błędów, przeprosiny i skok ze spadochronem.

Co ciekawe, ludzie, dla których jest na to za późno, to ci, którzy myślą, że jest za późno.

Ci, dla których nie jest za późno, to ci, którzy nie słyszeli tych dwóch słów i siedmiu liter, więc próbują.

Z perspektywy dnia dzisiejszego i każdego innego nie jestem w stanie powiedzieć nigdy, jak różni się mój dzień dzisiejszy od aktualnego wczorajszego i jak będzie się różnił od jutrzejszego.

A jeśli już, to różnica dotyczy czegoś w stylu rosołu zamiast pomidorowej na obiad. Albo czarnych legginsów zamiast niebieskich.

Kiedy patrzę wstecz i przypominam sobie rzeczy, których się bałam i które wydawały się dla mnie … nie, nie trudne. One były dla mnie nie do przeskoczenia. Myślałam, że wolałabym odbyć podróż dookoła świata niż spróbować zrobić coś, co jest takie ciężkie! Dzisiaj nie wyobrażam sobie, co by było, gdybym jakimś cudem, przypadkiem lub celowym działaniem nie zmieniła swojego myślenia.

Bałam się absurdalnych rzeczy. W absurdalnym czasie, który kompletnie nie był na to przeznaczony. Bałam się matury, samodzielności, ludzi, samotności, nowych miejsc, bycia not good enough, komarów, rozstań i szczerości. Komarów nadal się boję, ale bycia sobą już nie. Nauczyłam się, że nie można myśleć o deszczu, kiedy niebo jest łagodne, a o odchodzeniu ludzi wtedy, kiedy ci są najbliżej nas. Bo tym strachem można zepsuć wszystko, łącznie z przyszłością, jak i teraźniejszością. Przypomina mi to o tym, że ludzie nigdy nie wiedzą, kiedy są szczęsliwi. Wiedzą tylko, kiedy byli szczęśliwi. I znów nie są szczęśliwi, bo porównują to, co mają teraz do tego, co czuli kiedyś. I zawsze wydaje im się to jakieś gorsze, mniej wartościowe. Podczas kiedy to po prostu jest inne. Ale przymiotnik „inny” dokładają dopiero wtedy, kiedy ich szczęście odchodzi do przeszłości i zdają sobie sprawę, że właśnie się skończyło.

Istnieją tak zwane pytania behawioralne. Zgodnie z ich założeniem, przywołują one określone okoliczności i zdarzenia z przeszłości, umieszczając w nich konkretne zachowania człowieka i przewidują, że każdy z nas ma tendencje do powtarzania pewnych wyuczonych przez siebie schematów. Tym samym istnieje szansa, że gdy znajdziemy się ponownie w podobnych okolicznościach, które zbudują w naszej podświadomości reminder o tamtych z przeszłości, to postąpimy podobnie. Nie wiem, czy nazywa się to comfort zone, niską skłonnością do ryzyka czy też psychologicznym założeniem. Ale wiem, że jakkolwiek to nazwę, to jest to tym, czego nie chcę robić i żadna psychologia nie powie mi, że nie mogę temu zaprzeczyć. Jeśli tylko włączę w to swoją świadomość.

Kiedy uświadamiałam sobie swoje błędy, niektórymi byłam tak zażenowana, że wydawał omi się, że jeśli przyznam się lub – tym bardziej – pokażę, co zrobiłam źle i swoją świadomość tego, to skompromituję się jeszcze bardziej. I trwałam w tym. A kiedy przestawałam, żałowałam jedynie tego, że zrobiłam to tak późno. Panuje jakaś dziwna tendencja w nas, ludziach, że jeśli jedna rzecz idzie nam źle, to drugą i trzecią też chcemy zepsuć, wręcz na pokaz. Tak żeby wszyscy dali nam święty spokój, bo przecież skoro sami uznajemy własną beznadziejność, to już nikt nie jest w stanie dalej nas zranić.

Myślałam, że jeśli zrobiłam coś źle, to cała reszta jest już obojętna. Jeśli od roku tkwię w toksycznej relacji, to odejście teraz będzie… dziwne? Jeśli żyłam nie tak, jak chciałam przez 20 lat, to ostatnią rzeczą, jaką powinnam teraz robić, to wywracanie sobie wszystkiego do góry nogami. Teraz nawet jeśli robię uparcie ten sam błąd enty raz, a ludzie się śmieją, że już”po ptokach”, to wciąż wierzę, że kiedyś zdobędę siłę do tego, by skończyć liczyć błąd, a zacząć świętować datę zmiany. Niekiedy osiągałam pokaźne liczby. Nie szkodzi.

Jeśli popełniłeś tę samą gafę 16 razy, to myślisz sobie, że do trzeciego , ewentualnie piątego razu, był sens to zmienić. Ale teraz najlepiej dotrwać w tym do końca i popełnić również siedemnastą a i dwudziestą jeśli los pozwoli, zamiast przy trzynastej najeść się wstydu po przyznaniu się do błędu, a po przeczekaniu przełomowej czternastej zyskać szacunek za odwagę do zmian. Na lepsze.

Wiem, że czasami naprawdę JEST ZA PÓŹNO. Wiem, że nie bez powodu przypominamy sobie wzajemnie, aby dbać o to, co jest dla nas ważne, bo nic nie zostaje nam dane na zawsze. Jak się starasz, tak masz. I wiem, że jeśli za Tobą jest 90% beznadziejności, to myślisz sobie, że pozostałe 10% też powinno takie być.

Ale wiem też, że 10, a nawet 2 i 0.1, to wciąż więcej niż zero, dlatego warto grać o lepszego siebie i robić na złość tym, którzy nie wierzyli

A jeśli uważasz, że nie jesteś po to, żeby cokolwiek innym udowadniać, to pamiętaj: Ty też nie wierzyłeś.

  • Mnie przeraża odkładnie rzeczy na „wieczne potem”, „lepszą okazję”. Dotyczy to wielu dziedzin: marzeń, planów, wizyt, podróży czy nawet ubrań. Kto i kiedy stworzy te idealne okoliczności, jak nie Ty sam?

  • Momentami miałam wrażenie, że ja to pisałam. Niesamowite to jest. Nie wiem, jak się znalazłyśmy, ale bardzo się z tego cieszę 😀 „bycia not good enough” – to moja główna przeszkoda w życiu. Perfekcjonizm. Strasznie trudno się tego pozbyć. Ale mądra notka. Wrócę co niej jeszcze na pewno, bo nigdy się nie zatrzymałam nad tym tematem na tak długo i tak do sedna. Buziak!

    • Haha, przypadek? Nie sądzę.

      Myślę, że sporo ludzi ma coś takiego, tylko w różnym stopniu. Dużo tkwi w porównywaniu siebie do innych, zapominając, że każdy z nas ma swoj indywidualny zestaw cech i okoliczności,w których żyje, więc to wciąż trochę jak porównywanie .. picia i jedzenia? Inna kategoria i już.

  • Łaśkens

    „Panuje jakaś dziwna tendencja w nas, ludziach, że jeśli jedna rzecz idzie nam źle, to drugą i trzecią też chcemy zepsuć, wręcz na pokaz.”

    Właśnie nie do końca tak jest, bo chodzi o to że to nie jest na pokaz tylko tak po prostu wychodzi.
    Jak ktoś to robi na pokaz to sam się prosi o to żeby dostać w dupę!

    • Nikt się tu nie prosi! xD Chodzi mi o to, że masz już tak dość, że chcesz, żeby Ci wszyscy dali święty spokój i wcale nie masz im ochoty udowadniać, że tym razem Ci się uda, a wręcz przeciwnie – „patrzcie, nie umiem, śmiejcie się i dajcie mi spokój”

      • Łaśkens

        Udowadnianie komukolwiek swojej wartości też jest średnie.
        Tak na prawdę udowadniasz coś przed samą sobą, a nie przed innymi. „Patrzcie, nie umiem, śmiejcie się i dajcie mi spokój” to trochę taka wymówka jak coś Ci nie wychodzi.
        A każdemu czasem nie wychodzi, takie jest życie. Weź sobie życiorys swojego ulubionego aktora, albo muzyka i przeczytaj. Na 90% będzie w nim napisane, że był odrzucany setki razy na jakiś castingach albo był z biednej rodziny, albo miał jakieś inne problemy w życiu.
        Jedyna rzecz która doprowadziła go tam gdzie jest dzisiaj to to, że gdy ktoś go odrzucał po raz setny to on próbował po raz sto pierwszy.
        Dalej uśmiechnięty i pozytywnie nastawiony, tak jakby był to jego pierwszy raz :)…

        I nie pisz mi, że Ty tego nie masz albo że tak nie potrafisz.
        To nie jest coś z czym się rodzisz, albo jakoś magicznie dostajesz jak wstaniesz w poniedziałek z łóżka prawą nogą.
        To jest coś co wybierasz każdego dnia, niezależnie czy już od miesiąca dostawałaś w dupę, czy dopiero od wczoraj.
        Dobra, uciekam bo się rozpisałem :P.
        Pozdro!

        • Dziękuję za rozpisanie się! <3

          No to jest "taka trochę wymowka" i własnie chodzi o to, żeby jej nie używać, bo nic dobrego z tego nie wychodzi. Ty to wiesz, że każdemu coś nie wychodzi i podchodzisz do tego z dystansem, ale niestety nie wszyscy to robią, dlatego też część ludzi się zniechęca do dalszego próbowania.

          A co do udowadniania komuś… czasem jest to niezłą motywacją do tego, żeby coś w sobie albo wokół siebie zmienić, ale w końcu nie bez powodu na koneic pisze, że jeśli nie komuś innemu, to udowodnijmy sobie 🙂