zmieniły_moje_życie
3

5 słów, które zmieniły moje życie.

Po niezbyt przyjemnych doświadczeniach wieku nastoletniego nigdy więcej już tego nie robiłam. Nie sprzedawałam swojej prywatności nawet najbliższym osobom i nie zwierzałam się.

Do czasu. Do czasu, kiedy kompletnie brakło mi pomysłów i zadzwoniłam do kolegi. Tak po prostu, poszliśmy na drinka do pobliskiego pubu i postawiłam wszystko na jedną kartę. Opowiedziałam całą historię swojego beznadziejnego zauroczenia i tego, że gdyby ktokolwiek zapytał mnie, co robić, byłabym pierwsza do przedstawienia mu całej strategii, a kiedy sama miałam coś zadziałać w tym kierunku, to nie potrafiłam nawet wziąć do ręki telefonu i zaznaczyć Jego numeru.

Dyskutowaliśmy długo. Przeanalizowałam każdy aspekt sytuacji. Wydawało mi się, że już wiem prawie wszystko. I że sama sobie odpowiedziałam. A on nadal trwał przy swoim. Przy tym, że jak czegoś chcesz, to robisz raczej go-for-it, a nie fuck-it.

– No ale jak ty to sobie wyobrażasz? Nie mogę wyskakiwać z jakimiś gadkami i spotkankami tak po prostu, co jeśli coś nie potoczy się po mojej myśli i nie będę wiedziała, jak zareagować? Wyjdę na jakąś dziwną – rzucałam typowo nastoletnimi wymówkami, bo byłam do nich przywiązana. I nie umiałam sie ich pozbyć. Gdzieś podświadomie liczyłam na  to, że pokaże mi jakiś niespodziewany dodatkowy aspekt sytuacji i wszystko sie wyjaśni. Albo zaprzeczy. Albo podsunie inne cudowne rozwiązanie. Liczyłam na niego, liczyłam na coś. Ale żadna z tych rzeczy się nie stała. Patrzyłam na niego i czekałam. Wtedy kolega przechylił głowę o jakieś 45 stopni w prawo, popatrzył na mnie, lekko mrużąc oczy i z zupełną, ale naprawdę zupełną powagą i konsternacją wobec mnie, powiedział:

– No i co z tego?

Sfejspalmowałam. Miałam wrażenie, że wszystko, co dotychczas mu opowiedziałam, zabił pięcioma słowami i zlekceważył mój problem. Spróbowałam coś odpowiedzieć, ale nie wiedziałam co. Bo zatkało mnie .Zatkała mnie jego pewność i konsekwencja w tym, co mówił. A później zdałam sobie sprawę, że te 5 słów zmieniło moje myślenie. A on kontynuował:

– No… serio. Czyli że ten scenariusz, w którym ty się odzywasz i jesteś ta straszna, która się narzuca, a on biedny się męczy i w końcu po 2 miesiącach mówi Ci: „Spierdalaj.”, i ty wtedy spierdalasz, a później jest koniec sprawy, to jest twój najgorszy scenariusz, tak? Tyle złego może się wydarzyć? Może Ci po prostu powiedzieć: „Nie mam ochoty z tobą gadać, nie pisz więcej”. To jest serio to, czego się tak bardzo boisz?

Tak, to było własnie to. To był mój najgorszy scenariusz. I taki jest również Twój.

Ludziom nie dogodzisz

Wiadomo nie od dziś. I serio, możesz mieć więcej moralnych zasad niż butów i ciuchów w garderobie razem wziętych, a później usłyszeć, że jesteś sztywna jak kij, i Ci się odechce.

Możesz być wyluzowana jak student przed zerowym terminem egzaminu, a i tak później usłyszeć, że ktoś Cię nie szanuje, bo nie masz żadnych zasad.

Możesz ułożyć milion takich zdań i każde będzie prawdziwe.

Możesz próbować być idealna tak, by każdy tak to właśnie widział, ale i tak Ci się to nie uda.

Tylko … co z tego? Bo możesz też być szczęśliwa.

 

Nie sądzę, żeby wybór był trudny.

 

  • Czasami ten wybór dotyczy bardzo ważnych dla nas rzeczy i to „co z tego: przychodzi nam trudno, ale generalnie warto próbować przyjąć taką perspektywę. Wyobrazić sobie ten najgorszy możliwy scenariusz i zobaczyć, czy rzeczywiście będzie tak potworny. Czy rzeczywiście nie przeżyjemy, jeśli nas spotka? Nie otrząśniemy się i nie pójdziemy dalej? Potrzebny mi był dzisiaj ten wpis. 🙂 No i jestem ciekawa, jak potoczyła się Twoja historia – jeśli chcesz zdradzić, oczywiście. 🙂

  • Strasznie mądry ten kolega. Miał racje. Co miałaś do stracenia? Mogłaś dalej milczeć i potem na starość się zastanawiać co by było gdyby.. Co miałaś do stracenia? nic! Jedynie złudzenia.. Ten człowiek by mógł zdecydować co dalej… I mogłabyś żyć dalej. Dalej bez tkwienia w jakimś martwym punkcie. Odwagi..

  • ja też jestem ciekawa, co było dalej 🙂

    fajna historia. i rzeczywiście ważnych 5 słów. co z tego, że coś pójdzie nie tak? co się takiego strasznego stanie? ja kiedyś miałam tak, że przy poznawaniu nowych ludzi bardzo się pilnowałam, żeby nie palnąć czegoś niestosownego, nie zachować się w dziwny (lub charakterystyczny dla mnie) sposób. bo może tą osobę urażę swoją pewnością siebie albo poczuciem humoru. no i co z tego? jeśli ta osoba mnie nie polubi, to i tak byśmy się nie zaprzyjaźniły, więc lepiej od razu wiedzieć 😉
    pozdrawiam