przepraszam_
0

Przepraszam, że tak długo mi to zajęło.

Zbliżała się pierwsza rocznica naszego związku. Nic wielkiego, ale jak obchodzi się coś takiego po raz pierwszy, to jest wow. Jest wow, nawet jeśli nie ma tego „wow” od ostatnich 8 miesięcy.

K. już się nie starał. Jeśli w ogóle można powiedzieć, że kiedykolwiek to robił. Czy to, że zwrócił się do mnie te dwa razy „Słońce” i kupił mi moje ulubione czekoladki truskawkowe to już wystarczająco dużo?

K. był jedyny. Teraz wiem, że miał tę jedną rzecz, której nie miał żaden inny wcześniej i bałam się, że żaden inny później też mi jej nie zaoferuje. Nie nazwę tego. Bo po prostu nie umiem. Był pewny siebie. Ale tak pewny siebie, że samym spojrzeniem był w stanie mi wmówic, że potrzebuję Go najbardziej na świecie i mam cholerne szczęście, że jest tutaj teraz ze mną. Nawet jeśli Jego bycie polega tylko na pustym siedzeniu obok mnie i zastanawianiu się, kiedy wylądujemy w łóżku.

Poza tym, K. był nudny. Był cholernie nudny i mówię to teraz, kiedy od jakiegokolwiek żalu i złości dzielą mnie już lata świetlne. On po prostu nie robił niczego. Pracował i był zajebisty w tym, co robi. Ale na całą resztę życia mówił „nie.” Nie uśmiechał się, nie wychodził ze mną. Nie wymyślał nigdy niczego. Nie ucieszył się, kiedy przyjechałam po niego na dworzec, jak wrócił z wakacji. Nie powiedział „cieszę się, że jesteś.”. Nigdy.

Nigdy też nie widział we mnie tyle, co inni. Nie widział nawet połowy tego, i nie chciał próbować. Nie rozmawiał. Nie mówił o sobie i nie słuchał o mnie.

Podczas kiedy inni ludzie potrafili się śmiać i mówić o swoich pomysłach albo tak po prostu wychodzić na wieczorne spacery z psem i chwytać za rękę miłość swojego życia, on nie potrafił. Oni też mówili „Nie ma problemu”, kiedy się przejęzyczyłam albo źle zrozumiałam to, co właśnie powiedzieli. Odprowadzali mnie pod drzwi ze słowami „przyjemność po mojej stronie”.

Nie doceniałam tego. Denerwowałam się, kiedy zepsuli żart. Wymagałam wiadomości dokładnie takich, jakie sobie wyśniłam. Randek, które sama sobie zaplanowałam, ale nigdy nikomu nie powiedziałam. Chciałam, żeby robili to, co ja chcę, ale jednocześnie nie pozwalali mi decydować. Chciałam, żeby mnie szanowali, ale jednocześnie chciałam, żeby potrafili pociągnąć za włosy i powiedzieć „No chyba żartujesz, że nie dziś”, mocno chwycić mnie za rękę, obrócić gwałtownie w swoją stronę i pocałować tak, żebyśmy oboje przez chwile poczuli smak krwi. A później przytulić i nic nie mówić. Nie przepraszać.

Od niego nie chciałam niczego. Chciałam, żeby był. Żeby czasem został na dłużej i żeby czasem tak po prostu wrócił.

Ale K. nie chciał. Bo K. był nie w moim typie.

Ale potrzebowałam Was wszystkich po drodze, żeby to zrozumieć.

Przepraszam, że tak długo mi to zajęło.

_______________________________________________________

Znajdź mnie też tutaj 😉

facebookyoutube