Jest 2:30. Noc jest jasna i chłodna. Przyjeżdża po nią. Znają się od gimnazjum. Pierwsze dziesięć minut jadą nie mogąc się nagadać. Później rozmowa stopniowo zwalnia tempo. Aż w końcu zapada cisza. Trochę niezręczna, trochę przyjemna. Iskierki w powietrzu.
– Może się zatrzymamy i pójdziemy na spacer? – On pyta. Ona się zgadza. Trochę niepewnie, ale jej dusza się śmieje.
Wysiadają z samochodu. Idą w ciszy, za chwilę rozmowa znowu nabiera tempa. Niebo jest jasne, gdzieniegdzie przedzierają się żółte punkty. Gwiazdy. Każdy o czymś marzy i wierzy, że ta gwiazda spadnie właśnie dziś dla niego.
Wiatr im towarzyszy. Wywiewa z ust najbardziej skrywane pytania i odpowiedzi. Opowiadają sobie historie z przeszłości. Boją się coraz mniej. On bierze ją za rękę. To jest to uczucie, którego jeszcze nikt nigdy nie przewidział – moment, w którym nie myślisz, tylko po prostu działasz. Mówisz, bo chcesz. Zwierzasz się, bo chcesz. Jesteś, bo czujesz, że to twój czas, twoje miejsce. I nie masz wątpliwości. Jest dokładnie tak, jak ma być.
W milczeniu wracają do auta. W milczeniu bez niedomówień. Bo każdy wie, co się właśnie stało. Nie potrzeba słów ani gestów. Nawet spojrzeń.
Wysiadają pod jej domem. Stoją przez chwilę naprzeciwko siebie, patrząc sobie w oczy. Ona delikatnie się uśmiecha. Po chwili on to odwzajemnia. Za chwilę te uśmiechy gasną w ponownym wzajemnym skupieniu na swoich oczach. On podchodzi, ujmuje jej twarz w swoje ręce i .. całuje w policzek. Kątem oka spoglądają sobie w oczy. Poprawia się i całuje w usta.
Odjeżdża.
Ona stoi z uśmiechem na ustach i powoli odwraca się, wraca do domu. On prowadzi z migającym uśmiechem.
Ona się wstydzi, on się zastanawia. Ale jednak są pewni. I niepewni zarazem.
Do następnego spotkania. Trochę mniej przyzwoitego do opisania. 😉
Tak powinno być.
***
Siedzą niedaleko siebie w barze. Ona się uśmiecha. On podchodzi od razu. Nie, nie stawia jej drinka. Po prostu zamawiają drinka i odchodzą razem. Pierwsze parę minut piją powoli i rozmawiają delikatnie. Bo przecież on wcale nie chce jej upić, a ona wcale nie jest łatwa.
I nie, nie ma tej całej namiętnej drogi do łóżka. Bo gdyby była, to jej puenta byłaby zaprzeczeniem całej poprzedniej notki.
To się po prostu dzieje. Nie dlatego, że ktoś z nich tego naprawdę chce, tylko dlatego, że oboje są puści i samotni. I choć na chwilę wypełniają się nawzajem.
Tak nie powinno być.
You get my point? 😉