9
0

Nie patrz jak marzenia uciekają.

Budzisz się rano, szukasz telefonu, wyłączasz budzik, mówisz sobie „jeszcze chwilkę” , kładziesz głowę na poduszkę, nie mija chwila, a już słyszysz kolejny dźwięk budzika. Ten scenariusz powtarza się kilka razy. Wstajesz. Przeciągasz się, zerkasz na godzinę, biegiem pędzisz do łazienki, jesz w biegu śniadanie i wychodzisz z domu. Przychodzisz na uczelnię, przeczekujesz wykłady z telefonu w ręce, z myślami o dzisiejszej imprezie. Jest też opcja, że przychodzisz do pracy, odpalasz komputer, facebooka, sprawdzasz pocztę i szykujesz sobie poranną kawę.

Część dnia złożona z obowiązków dobiega końca. Szczęśliwy wracasz do domu. Czasem ktoś na Ciebie czeka, czasem nie. Czasem jeszcze skoczysz na piwo albo na kręgle, czasem tylko zaśniesz na kanapie zaraz po przekręceniu klucza w zamku. Wieczorem odpalisz jeszcze raz facebooka, po raz kolejny sprawdzisz wiadomości na messengerze, pomyślisz, że w sumie to nie chce Ci się iść na imprezę, bo przecież jutro masz ciężki dzień. Gdzieś tam, w tak zwanym międzyczasie, znajdą Cię w Twoich myślach Twoje marzenia i fantazje. Fajnie byłoby mieć super pracę. Satysfakcję. Sukcesy. Dziewczynę. Chłopaka. Fajnie byłoby umieć mówić po norwesku, wyjechać na Majorkę, zaangażować się w wolontariat i poczuć, że komuś jesteś potrzebny, że pomogłeś. Żałować, że dzień się kończy. Zapomnieć o niedobranej wiadomości, o sprawdzeniu poczty, o przejrzeniu codziennej dawki pudelka. Zatracić się w czymś. Tu i teraz. Nie pisać o tym, że jest śmiesznie, nie mówić o tym, że jesteś szczęśliwy, nie myśleć o tym, że chciałbyś. Po prostu być. Mieć. Działać. Nie czekać. Ani chwili. Bo kiedy zaczniemy żyć?

Prowadzimy podwójne życie. Myślimy o tym, jak zakomunikować, że coś robimy. Zazdrościmy innym, porównujemy się, czytamy fantastyczne historie, poznajemy świetnych ludzi, którzy osiągnęli niesamowite rzeczy, żyjemy wspomnieniami, martwimy się o przyszłość. Nigdy nie dajemy z siebie 100% w tym, co robimy obecnie. Nawet teraz piszę tę notkę i zastanawiam się, dlaczego to robię. Dlaczego mam potrzebę to wszystko pisać. Żałuję, że zmarnowałam dziś czas, i że boję się tego, co przyniesie kolejny dzień. Że coś tracę, coś mi się psuje i nie wiem, co to jest. Nie dbając o to, co mam teraz. Budząc się każdego kolejnego dnia i mając mniej, mając świadomość, że znowu mi coś uciekło, a ja tylko patrzę, jak przestaje być moje…

Czas na nikogo nie czeka. Mamy wiele kontroli w naszym życiu, wiele możliwości i dróg. Ale czas jest dokładny co do…sekundy. Niczego nie odzyskasz. Żadnej chwili, którą zmarnujesz, żadnej okazji, którą odpuścisz, żadnej szansy, której się przestraszysz. I żadnego człowieka, którego stracisz. Nie można się bać. Po prostu nie można.