24
0

4 rzeczy, o których zapominasz po rozstaniu.

1) To nie szczęśliwy związek buduje Twoje życie, to Twoje szczęśliwe życie buduje związek.

Zostawił mnie. No jak to. Jak ja sobie dam radę? Wszystko traci sens. Przez tyle miesięcy, lat był. Robił bałagan o jakim Ci się nie śniło, znikał z kolegami, rozgotowywał ziemniaki i nie słuchał o Twoim psie, ale był. A teraz go nie ma i te studia już nie wydają się takie ciekawe, ta praca nie taka fajna, te koleżanki nie takie zabawne i na ten fitness też w sumie średnio chce Ci się iść. Bo komu się pochwalisz jak było, komu o tym opowiesz, kto zadzwoni do Ciebie, gdy do późna nie będziesz wracała z imprezy? Jasne. Też tak miałam. Bo przyzwyczajasz się do czyjejś obecności. Mimo wszystko. Ale to przywiązanie nie zawsze jest dobre. Czasem buduje i pozwala przetrwać, a czasem jest pułapką, którą mylisz z uczuciem i dobrym związkiem.

Bycie z kimś to wybór. Nie bo chcesz mieć kogoś, bo chcesz się przytulić, bo fajnie by było zjeść z kimś śniadanie. Jest dobrze samemu, potrafisz być szczęśliwa, ale i tak znajdujesz miejsce dla drugiej osoby. I to, jaką osobą jesteś samodzielnie i niezależnie, sprawia, że potrafisz dać siłę drugiemu. Że rozwijacie się wzajemnie i nie ciągniecie w dół. A nie jesteście dla siebie tylko chwilową aspiryną na samotność i pustkę. Bo aspiryna działa doraźnie. Na skutek. Ale przyczyna pozostaje i nieleczona się rozwija i niszczy Ciebie.

2) Co jeśli to już był ostatni raz?

Ostatni raz się tak mocno zakochałaś. Tak bardzo się starałaś, dobrze się dogadywałaś, był taki wymarzony. Tylko on. Nie będzie takiego, boisz się, że nie znajdziesz drugiego takiego, a tęsknota nie wydaje się zmniejszać. Zapomniałaś o tym, że poprzednim razem było tak samo. Było dokładnie tak samo, tylko później pojawił się On i to odczarował. Historia ma to do siebie, że zatacza koło. A my widzimy tylko do zakrętu. A żadna droga nie jest idealnie prosta. Pomyśl o zakręcie, na którym Cię coś czeka i pamiętaj, że zawsze jest ktoś następny. Zawsze jest coś dalej. Póki idziesz, jest.

3) Samotność to nie brak partnera.

Samotność nie jest wtedy, kiedy śpisz sama, sama wstajesz, kiedy mówisz koleżankom „z nikim się nie spotykam” i kiedy robisz obiad i golisz nogi tylko z myślą o sobie.

Samotność jest wtedy, kiedy mimo tego że robisz coś dla Was, mimo tego że ktoś jest, to tego nie czujesz. Przychodzisz do domu po zdanym egzaminie i nikogo to nie interesuje. Masz problem, a znajomi się cieszą, że mają lepiej niż ty. Nikt nie mówi, że jesteś ważna, nikt nie przychodzi na wystawę twoich obrazów w galerii, a „dobranoc” jest tylko pustym słowem.

Prawdziwa samotność jest wtedy, kiedy jesteś wśród ludzi, a czujesz się sama. I żaden związek na siłę tego nie zmieni. Bo fikcja pozostaje fikcją.

Przyjaciele. I rodzina to jest siła. Jak „Ojciec Chrzestny” głosi.

4) Co jeśli to zepsułam?

Zawaliłam. Powiedziałam parę słów za dużo, zrobiłam parę rzeczy za mało i się skończyło. Możesz być pewna, że tego nie zrobiłaś. Jeśli już, to dałaś z siebie za dużo. A on był jednym z tych, którzy nie umieli tego docenić. Bo zakochane kobiety tak robią. Dają z siebie najwięcej jak mogą i jeszcze dodatkowe 10% gratis. A na końcu jeszcze zastanawiają się, czy to nie było za mało.

Każdą relację prowadzą obie osoby. Mniej więcej po równo. Sama nie jesteś w stanie tego uciągnąć, choćby nie wiem co. Dlaczego? Dlatego że jeśli robisz to sama, to znaczy, że on nie chce. Być może jest z Tobą, bo boi się zerwać, bo jest mu wygodnie, może jedno i drugie. No i pewnie nadal Cię trochę lubi i trochę bardzo mu się podobasz. Ale nie chce Ciebie, nie myśli „Boże, nie mogę jej stracić”. Nie układa swojego planu dnia, myśląc intensywnie jak wcisnąć Cię w swój napięty harmonogram i zobaczyć się z Tobą jeszcze w ciągu tych dwóch dni przed Twoim wyjazdem. Nie czyta Twoich smsów z uśmiechem na ustach i nie myśli o Tobie rano, kiedy się obudzi. Dlatego że się nie zakochał. Dlatego że się odkochał. Nie wiem, ale to nie jest to. I już. I nie dlatego, że jesteś za malo ładna, miałaś dla niego za mało czasu, nie do końca szczupłą talię i Twoja mama go denerwowała. Możesz być 11/10, zachwycać mijanych facetów na ulicy, mieć pasję, pracę, świetne poukładane, niezależne życie, perfekcyjny lakier na paznokciach, inteligencję potwierdzoną oficjalnymi testami IQ, możesz być szczera, dobra, lekko tajemnicza, bezproblemowa, wierna i idealna, a i tak usłyszeć krótkie „Ja po prostu już nie chcę z tobą być.” I zobaczyć go za miesiąc z tą zupełnie przeciętnie ładną, zupełnie przeciętnie inteligentą i zupełnie przeciętnie towarzyską dziewczyną. Bo w niej się zakochał. Bo ona tak naprawdę nie jest od Ciebie gorsza. Bo miał do tego prawo. Możesz być najlepszą sobą, a on Cię nie wybierze. Przynajmniej nie dziś.