31
2

4 najlepsze rzeczy w klubie, które stawiają go w innym świetle.

1. Klimat.

No, wiem, konkretnie. To trzeba czuć. Ale jak już się to poczuje, to jest niesamowite. To nie tylko miejsce, gdzie muzyka przyjmuje zbyt duży poziom decybeli, a nawaleni nastolatkowie próbują pokazać, jacy są dorośli. To też miejsce totalnie dobrej zabawy, która pozwala naładować akumulatory i zaangażować – jak mało co – 99% naszych emocji. Absorbuje, wyciska z nas nieskończenie wiele siły na taniec i zostawia z przyklejonym uśmiechem.

W dodatku, w porządnym lokalu sala z parkietem potrafi zrobić wrażenie. Nie 2×2 wynajętego podziemia, ale duże pomieszczenie na światowym poziomie. Takie, że już skręcając w uliczkę z lokalem, czujesz magię nocy.

2. Ludzie.

Możesz mówić, że to tylko napaleńcy i laski, które nie wiedzą co z sobą zrobić. Ale możesz też pójść z dobrym, otwartym nastawieniem i poznać fajnych ludzi. Może faktycznie to nie miejsca na poznanie „tego jedynego” (chociaż kto wie?), ale czemu jesteśmy tacy skrajni? Nie ma nic złego w poznawaniu nowych ludzi dla samego faktu. Dla poszerzania grona znajomych, uczenia się wzajemnie od siebie nowych rzeczy i bycia w towarzystwie. Dopóki ktoś nie próbuje zrobić Ci krzywdy i obrazić Cię w każdym słowie, ludzie są naprawdę okej. A klub to jedno z lepszych miejsc, gdzie bez zahamowań można do kogoś zagadać o byle co i się nie zbłaźnić. Warto to wykorzystać.

3. Uczysz się siebie.

Cały ten natłok ludzi, hałasu, szumu i klimatu imprezy na początku może trochę odrzucać. Wydaje się, że jest tylko dla określonego typu ludzi, zabiera spokój, nie pozwala się zrelaksować itd. A jest zupełnie przeciwnie. Patrząc na to, jak kręci się taka masowa zabawa, tracimy kontrolę i hamulce. Przestajemy się nad sobą zastanawiać, analizować. Włączamy zachowania, które siedzą w nas, a których nie mamy okazji zaprezentować na co dzień. To powoduje zrzucenie całego stresu, negatywnych emocji, a w dodatku coraz więcej pewności siebie. Za którymś razem coraz mniej boisz się robić tego, co chcesz, bo już wiesz, jak to działa. Sprawdziłeś to na bezpiecznym gruncie, gdzie nikt nie mógł Cię za to skrytykować. Podświadomie trafia do Ciebie to, że bycie sobą to najlepsza rzecz. Jednym słowem, takie miejsca przełamują bariery. I mam tu na myśli same pozytywne skutki.

4. Muzyka.

Kolejny punkt, który zabiera Ci ograniczenia. Już nie myślisz kategoriami „dobrej i złej muzyki”. Nie wiem, jak to jest, ale próbujemy czegoś sami, to stajemy się o wiele bardziej wyrozumiali względem tej kwestii. Tak jest i tutaj. Bawiąc się w najlepsze do klubowej muzyki, budujesz swoją tolerancję. Dostrzegasz w powszechnie krytykowanych rzeczach dobrą stronę. Łapiesz dystans. Stajesz się kimś, kto nie boi się odnaleźć w nowym środowisku. Nie ma uprzedzeń.

Are you freaky, boy?

  • Ja nie lubię klubów ;/

    • Ojj… ta notka miała zachęcić do spróbowania polubić! 😀