Ach, te kwiaty. Znowu kwiaty. Nawet cały bukiet kwiatów. Zawsze Ci przecież powtarzałam, że ja nie lubię kwiatów, bo są niepraktyczne. I wcale nie chodzi o to, że nie doceniam Twojego gestu. Ani nawet o to, że nie zapamiętałeś.
Ale o to, że wolę Ciebie niż te kwiaty.
Bo wiesz, nawet jak trafiasz z moimi ulubionymi czekoladkami, kupujesz mi tego słodkiego szczeniaczka beagle na urodziny i przysyłasz pocztówkę z wyjazdu służbowego, to wciąż wolę Ciebie. Jesteś fajniejszy niż te kwiaty, czekoladki, pocztówki i w ogóle wszystko.
Bo wiesz, ja nigdy nie chciałam być tą bajkową księżniczką. Tą, którą uwalniasz z wieży. Dla której przeszukujesz Internet, żeby znaleźć pomysł, jak jej zaimponować i jak zdobyć. Jak z nią zagrać, żeby było dobrze i jak to wszystko ogarnąć po męsku.
Bo wiesz, ja chciałam, żebyś to Ty był. Żebyś zapominał, mylił się i nawalał, ale żebyś był. Przede wszystkim nie chciałam głuchych telefonów, niedokończonych wiadomości tekstowych, odwołanych spotkań i uciekania wzrokiem, gdy opowiadam o zumbie po raz dziesiąty.
Bo wiesz, miałeś zostać na dłużej. Miałeś inwestować siebie w tę relację. Miałeś o nią dbać i siedzieć ze mną do rana tylko po to, by wyjaśnić jedną głupią kłótnię zamiast mówić „Jak chcesz.”. Miałeś dzwonić tylko po to, żeby powiedzieć „dobranoc”. Miałeś przyjechać w swojej znoszonej kurtce, a nie przysyłać mi nowy dziewczęcy płaszczyk. Miałeś być.
Bo wiesz, ja naprawdę chciałam tylko Ciebie. Tak po prostu. Chciałam, żebyś był i żebyś chciał być.
I nic więcej. Bo naprawdę wystarczyłeś za wszystko. Za wszystko.