wino
5

Już dobrze, już po wszystkim.

To był taki zwykły wieczór. Tak, jak zaczynają się te wszystkie zwykłe i niezwykłe historie. Kiedy kończymy pracę, porzucamy obowiązki, otwieramy się na coś nowego, ale tak naprawdę wszystko wydaje się być przeraźliwie takie samo. A jednak – jeszcze nie wiemy, że czeka nas kolejny początek.

Jakiś sierpień, końcówka sierpnia. Trochę chłodnego powietrza, jeszcze nie do końca uśpione promyki słońca, koniec lata w mieście i koniec dnia na grillu u Ciebie. Piłam białe, słodkie wino. Pustkę powietrza wypełniał dźwięk radosnego disco-polo „Zróbmy to na parteerzeee”. Jeszcze trochę myślami byłam w dzisiejszym dniu.

Na każdej dobrej imprezie jest zawsze jedna czarna plama. I wcale nie chodzi o urwany film. Ona jest gdzieś pośrodku, choć bliżej początku. Jest między tym momentem, kiedy przychodzisz i jeszcze nie masz pojęcia, gdzie usiąść lub czy otworzyć już swoje wino albo poprosić znajomych o polanie wódki, a między tym, kiedy czujesz, że zaczynają Cię boleć policzki i brzuch od uśmiechu, bo tak dobrze się bawisz. Wtedy też tak było. Najpierw po prostu siedziałam i piłam białe, słodkie wino z disco-polo w tle, a później… później było już tylko lepiej.

Byłeś Ty i Twoje obcisłe rękawki od granatowej koszulki. Było lekko wilgotne powietrze. I atmosfera. I był basen, kilkoro z nas w nim i głośniki, które nie zawiodły. Trochę zwierzeń i szczerości. Długie rozmowy i nieco krótsze, ale głębokie spojrzenia w oczy. Błysk w Twoim oku, jej odwrócone spojrzenie, moja niepewność i przygryziona warga. Muśnięcie ręki, dotyk przedramienia i bliskość naszych bioder. A później szept nocy, że dzisiaj wybaczy nam trochę więcej.

***

I wtedy była ta kolejna czarna plama. Tym razem pomiędzy tym, kiedy jest dobrze i idealnie, a słowami „Nie tym razem.” Nie pamiętam, dlaczego i kiedy to powiedziałeś. Pamiętam tylko, że nie uwierzyłam. A Ty przestraszyłeś się swojego braku wolności. Pomyślałeś wtedy, że ona tak dużo dla Ciebie znaczy i musisz jej bronić. Nawet lojalności i zaufania nie jest przecież warta. Bo one wiążą. One wymagają. Potrzebują Cię. A wolność nie wymaga. Nie woła o czas i nie krytykuje, gdy go nie ma. Ona po prostu jest i o nic nie pyta. Niczego nie chce. Ale tez niczego nie daje. Ale wtedy się o tym nie myśli. Wtedy człowiek boi się tylko zbyt wielu pytań i zbyt wielu odpowiedzialności.

Później było też mnóstwo błędów, Twoich i moich. Wybaczyłam sobie i Tobie też. Chociaż o to też wcale nie pytałeś. Bo miałeś jeszcze tego dobrego kolegę, który powiedział Ci, że po tej drugiej stronie jest naprawdę fajnie. Jest dobry alkohol, śliczne dziewczyny. Dużo dobrego alkoholu i dużo ślicznych dziewczyn. Mnóstwo fajnych miejsc i krzyk ulicy, gdy sumienie śpi. Tinder, który obiecał, że podniesie Twoje poczucie własnej wartości, a tak naprawdę zniszczył je do końca i zabrał Ci godność. I okulary zbudowane z kawałków tych wszystkich elementów, które miały pokazać Ci całe piękno tej drugiej strony, a tak naprawdę zasłoniły całą wartość pierwszej.

I wiesz co, pamiętam, jak mówiłeś, że nie zapisujesz do niej drogi powrotnej, bo ona zawsze czeka i nigdzie się stąd nie rusza. Ty bałeś się tylko o tę drugą. Bałeś się tylko o to, czego nawet nie miałeś.

Ale już się nie bój. Już o to nie pytam.

Już się nie martw. Już po wszystkim.

Dzisiaj tracisz w moich oczach wszystko.

_______________________________________________________

Znajdź mnie też tutaj 😉

facebookyoutube